Często okazuje się, że jako artystka muszę ‘opowiedzieć się’ politycznie, a moje działania
(niezależnie nie tylko od moich intencji, ale i ich otwartego, nie-deklaratywnego charakteru)
z góry odczywtywane są jako manifestacja, ponieważ
jestem kobietą.  To niezaprzeczalne:)...ale...
...sztuka jest pojemniejsza niż jakikolwiek system myślenia, nawet ten uznany za słuszny czy potrzebny.
Czuję się feministką w przestrzeni społecznej, ale przeszkadza mi monopol genderowy na działania kobiet/artystek.
Myślę, że ważne jest, by sztuka (zwłaszcza performance) zaprzestała posługiwania się inscenizacją
wizerunku kobiety jako ofiary, a w jego miejsce wprowadziła kobietę/człowieka, istotę myślącą, czującą, ciekawą życia
w wielu jego przejawach i dokonującą własnych wolnych wyborów.  Taka zmiana to korzyść nie tylko dla ‘sprawy’, ale i dla sztuki,
zmęczonej już powielaniem tych samych negatywnych motywów lub cynicznych ucieczek w teorie.

Jednym z ważnych problemów dzisiejszej sztuki (szczególnie w Polsce) jest ogromny rozdźwięk pomiędzy świadomością i wiedzą na jej
temat tzw. środowiska artystycznego, a potencjalnymi odbiorcami.  Stąd wynika dylemat - czy robić sztukę ‘potrzebną’, czyli zaangażowaną wprost,
ale powielającą wzorce, czy otwartą, wieloznaczną i ryzykowną, ale z góry skazaną na nie(po)zrozumienie nie tylko publiczności, ale i większości krytyków. 
Performance dotyczy to w szczególności, bo wiedza o tej dziedzinie jest nawet w ‘środowisku’ znikoma, skupia się na tzw. opisywactwie i oczywistych kliszach
interpretacyjnych, zwykle służących potwierdzaniu aktualnych ‘mód’.  Tymczasem właśnie do teoretyków powinna należeć owa działalność edukacyjna,
przybliżanie złożoności zjawisk artystycznych, a nie argumentowanie, że to sztuka ma odbijać poziom tzw. rzeczywistości. Taka tendencja hamuje
rozwój artystów, zwłaszcza młodych, dla których osiągnięcie pewnej ‘pozycji’ jest ważne nawet kosztem własnej satysfakcji, zaś odbiorcę pozbawia
możliwości kontaktu z nowymi, inspirującymi może wyzwaniami i osadza w wygodnej pozycji arbitra, który też jest ‘za’ lub ‘przeciw’.  
Ważne jest też wskazywanie na różnice pomiędzy sztuką performance (czyli szeroko, ale jednak rozumianą Formą artystyczną)
 a działaniem performatywnym (rytualno/symbolicznym), eksperymentem społecznym oraz aktywizmem,
który bez wyraźnego powodu używa chętnie retoryki artystycznej, jakby miala ona podnieść
‘atrakcyjność’ konkretnych i potrzebnych przecież działań w przestrzeni publicznej.   

Właśnie z owego ‘utalitaryzowania’ sztuki wynika uproszczenie, że performance przeszedł od indywidualizmu do uniwersalizmu i zaangażowania -
tymczasem po prostu tworzona z czasem (znikoma, a często tendencyjna) ´historiografia´ gatunku stawia artystów przed wyborem :
robić peformance zrozumiały jak publicystyczny tekst, lub pogodzić się z brakiem jakichkolwiek opracowań krytycznych.
Bo niełatwo jest wrażliwie obserwować i opisywać sztukę, która zawsze łączy bezpośrednie
zaangażowanie własnej osoby (ego) z tym, co może dotyczyć wielu, ale nigdy nie jest regułą.

Dlatego jako artystka występuję wyłącznie jako kobieta/ja, nie jako przedstawicielka  >>>statement/mental state,
zapraszam do performance jako doświadczenia, przełączenia się na ‘inne fale’ odbioru poza zasięgiem wszechobecnego ‘tekstu’.
Żadna manifestacja nie przekona nas o potrzebie wolności bardziej, niż własna refleksja, że ona jest w nas ‘do wzięcia’ i ‘do życia’.  
W dzisiejszej ‘serialowej’ rzeczywistości tym ważniejsze jest, by sztuka, być może jako jedyna ludzka aktywność,
była polem otwartego eksperymentu  >>>sztukowanie
pokazywała alternatywę, jak pełniej i tak! szczęśliwiej przeżywać życie!  >>>MakeLoveNotArt

 
back  
back